![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
||||
|
||||
![]() Aby proces lokalizacji przebiegł gładko i sprawnie, muszą być również spełnione pewne warunki. Z pewnością wiele osób zna przekład Władcy Pierścieni Łozińskiego, gdzie próbował "zbliżyć" fabułę i jej tło na warunki polskie. Wszystko trzeba robić z umiarem, jeśli coś jest zbyt "inne", nie warto poddawać tego lokalizacji, tylko np. w reklamie - stworzyć nowy spot, albo w literaturze - wypromować, podkreślając odmienność.
|
|
||||
|
||||
![]() Co do przekładu Łożińskiego, który w jakimś stopniu zastosował się do Przewodnika po nazwach własnych we "Władcy Pierścieni", napisanego przez Tolkiena, niestety tylko wybiórczo. Myslę, że nie można jednoznacznie potępiać Łozińskiego za tę próbę. Największym problemem była próba zrzucenia z podium tłumaczenia Skibniewskiej, które już zostało u nas przyjęte i jest uważane za "jedyne słuszne". Zupełnie jak w przypadku tłumaczenia Winnie The Pooh A.A. Milne jako Kubusia Puchatka Ireny Tuwim i Fredzi Phi Phi Adamczyk-Garbowskiej. Kubus Puchatek był pierwszym tłumaczeniem, wrył się w skojarzenia bardzo wybrednego pod tym względem odbiorcy - dzieci. Zainteresowanym polecam się zapoznać z tym wpisem.
[url]http://home.agh.edu.pl/~evermind/jrrtolkien/nprzeklad.htm[/url] |
|
||||
|
||||
![]() Kiedy mowa o tłumaczeniu nazw własnych (lub nie-tłumaczeniu), do głowy przychodzi mi przywołany ostatnio na zajęciach przykład tłumaczeń Lema na francuski. Porównano w nim dwa tłumaczenia - jedno, bardzo bliskie polskiemu oryginałowi, wręcz opisowe tłumaczenie nazw, z innym, w którym tłumacz wymyślił własne nazwy praktycznie stworzył je od nowa. No cóż, myślę, że mnie, na miejscu francuskiego czytelnika, czytałoby się milej, przyjemniej i prościej wersję jak najbliżej jego języka, które też na swój sposób tworzyły całkiem nowy, bardzo specyficzny świat.
|