Też zauważyłam, że język korporacji wkrada się do języka codziennego. Nawet jeżeli w korporacji nie pracujemy. Chyba jest to specyfika świata firm. Oczywiście nie wszystkich. Ale spotykam tak dużo osób, które co chwila wtrącają słowa po angielsku, że chyba jest to już szersze zjawisko. Mi przeszkadza taki sposób mówienia. Rozumiem jeżeli są stanowiska o nazwach angielskich, które nie będą przetłumaczone na polski. Ale podstawowe słowa jak "update" "schedule" "progress" "meeting" możemy spokojnie znaleźć w języku polskim. Do mojego słownictwa wkradł się tylko "deadline", który próbuje wyeliminować. Na co dzień staram się unikać angielskich wtrąceń.
|