![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
||||
|
||||
![]() Pytania może trochę retoryczne, ale zakładam temat, bo może ktoś podzieli się swoimi spostrzeżeniami.
Dlaczego rynek tłumaczeń w Polsce jest tak popsuty i jak sobie na nim poradzić, żeby nie zostać jego ofiarą? |
|
||||
|
||||
![]() A jak definiujesz zepsucie rynku w Polsce?
|
|
||||
|
||||
![]() W parze językowej angielski-polski, bo innych to nie dotyczy w takim stopniu, ceny w Polsce są niższe niż w Indiach! Jeśli o tę parę chodzi, to rozsądnym rozwiązaniem jest opanowanie trzeciego języka, co mocno zmienia sytuację na rynku. Co tu wybrać? Duński, włoski, czy japoński. Zależy od indywidualnych upodobań i zainteresowań. Ale oferując tłumaczenia w 3 językach roboczych, masz: polski->angielski, angielski->polski (tak było do tej pory, a teraz dochodzą nowe pary), włoski->polski, (w późniejszym terminie) polski->włoski oraz włoski->angielski i ewentualnie angielski->włoski.
Z jednej pary, a u doświadczonego tłumacza również na obcy (czyli z dwóch par), otrzymujemy 4 pary lub z opcją tłumaczenia na nowy język (w tym przypadku polski->włoski i angielski->włoski) - 6 par językowych. Przy tłumaczeniach na języki obce oraz z obcego na obcy (włoski<->angielski) nie jesteś związany cenami w Polsce. A przy wyborze np. duńskiego, czy innych skandynawskich - ceny na nie rozpoczynają się od 0,15 EUR za słowo. To jest 4 razy więcej od cen w Polsce, a niektórzy desperaci wysyłają zapytania z ceną 0,07, czy 0,08 PLN za słowo. Wówczas wychodzi 8 razy więcej za ten sam tekst. Pojawiają się też inne duże plusy, można kilka razy tłumaczyć ten sam tekst na różne wersje językowe. To wychodzi dużo szybciej, niż tłumaczenie nowego tekstu, a cena jest ogromna. W dzień pracy można zarobić na cały miesiąc. Po opanowaniu trzeciego języka, każdy chce kontynuować z czwartym. Kolejny język jest dużo łatwiej opanować i daje ogrom możliwości. |
|
||||
|
||||
![]() Mówisz, że ludzie tłumaczący z 0,08 za słowo to desperaci. Ale gdzie dostać wyższą stawkę?
Ostatnio się dowiedziałem w kilku biurach sytuacja na rynku jest trudna ze względu na koronę i że tłumacze z taką stawką mają pierwszeństwo, bo firmom zależy na tym, żeby przetrwać. Pole do negocjacji z biurami w Polsce jest prawie zerowe, bo nasi poprzednicy tak przyzwyczaili biura do niskich stawek. Niedawno np. dostałem zapytania o korektę na kilkadziesiąt tysięcy słów. Rozliczenie wg 1500 słów na godzinę. Nie wiem jak ta stawką godzinowa musiałaby być wysoka, żeby za stronę nie wyszły jakieś grosze. Nie przyjąłem. Może nie przyczyniłem się tym do psucia rynku, ale w ogólnym rozrachunku nic na tym nie zarobiłem. Negocjacje nie mają żadnego sensu, bo można łatwo przewidzieć jaka będzie odpowiedź - "wie Pan, koronawirus, ciężkie czasy" Wszystkie biura tną koszty. W mojej karierze jeszcze nie spotkałem się z żadnym, które by zaproponowało podwyżkę. Wprost przeciwnie, prędzej zaproponują obniżenie. A z jednym wręcz zerwałem współpracę, ponieważ za nic nie chcieli podwyższyć stawki i jeszcze straszyli, że jak będę miał o grosz wyższą, to nie znajdę klientów, taka jest konkurencja (dokładnie to było to kilka lat temu). Ostatnio edytowane przez lukhib : 05-19-2020 o 16:49. |
|
||||
|
||||
![]() Niby co to jest psucie? Każdy oferuje taką stawkę za jaką jest w stanie wykonać tłumaczenie lub za nie zapłacić. Konkurencja. Jeddn oferuje lepszą jakość, drugi szybsze tempo, trzeci niskie ceny. Cała tajemnicą. Nie ma czegoś takiego jak psucie rynku, są tylko różne oferty.
|
|
||||
|
||||
![]() Oho, chyba trafił się jakiś korwinista spuszczający się nad wolnym rynkiem.
Pogadamy, jak będziesz bił głową w mur, kiedy będziesz próbował uzyskać wyższą stawkę, ale biuro powie ci, że nie da rady bo 1 tys. innych którzy tłumaczą dwa razy taniej. Ostatnio edytowane przez lukhib : 11-17-2020 o 17:07. |