![]() |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
|||||
|
|||||
![]() Oczywiście, że można - pytanie tylko, czy jest to w ogóle zgodne z etyką tłumacza, bo moim zdaniem dalece to odbiega od wszelkich zasad rządzących tym zawodem... No ale to tylko tacy pasjonaci języków obcych jak my zwracają uwagę na takie "drobiazgi"
![]()
__________________
"The only place where success comes before work is in the dictionary." Vidal Sassoon |
|
|||||
|
|||||
![]() Pokuszę się o stwierdzenie, że w naszym zawodzie nie ma żadnych zasad i żadnej etyki. Brakuje gildii tłumaczy, która by ujednolicała stawki, brakuje jasnych zasad i organu, który by nas reprezentował jako grupę społeczną. Dopóki to się nie zmieni będziemy mieć dumpingowe stawki i śmieciowe traktowanie.
|
|
||||
|
||||
![]() Cytat:
|
|
||||
|
||||
![]() Tak ale z drugiej strony czy jest jakieś wyjście? Jakieś państwowe instytucje nie chronią tłumaczy? Nie ma jakichś przepisów które regulują takie rzeczy?
Mam na myśli określanie stawek i jakaś kontrole w sektorze tłumaczeń Ostatnio edytowane przez Alessandra : 10-15-2019 o 15:44. |
|
||||
|
||||
![]() Ktoś powyżej powiedział że "w naszym zawodzie nie ma żadnych zasad i żadnej etyki". Myślę, że to nie do końca prawda, a sprawa jest nieco bardziej złożona. My - mam tu na myśli prawdziwych profesjonalnych tłumaczy - nigdy nie zgodzilibyśmy się na śmieciowe stawki, bo mamy świadomość, że to najlepszy sposób na zepsucie rynku i podcinanie gałęzi na której wszyscy siedzimy. Szkopuł w tym, że zleceniodawcom rzadko zależy na jakości i jeśli mają do wyboru profesjonalistę, który żąda odpowiedniego wynagrodzenia za ciężką i rzetelną pracę oraz amatora, który pracuje głównie z translatorem, w dodatku za pół darmo, to wybiorą niestety tego drugiego. Zwróciliście uwagę, że zanim pada pytanie o kwalifikacje i doświadczenie bardzo często pojawia się kwestia stawki? W naszym pięknym kraju panuje wyzysk i prawo dżungli, wygrywa ten kto poda niższą cenę, bo to on z reguły dostaje zlecenia. Podobnie jest w wielu innych branżach, wystarczy wspomnieć o ustawianych przetargach i wszechobecnym kumoterstwie. Nie ważne jak, ważne żeby było tanio i szybko, albo żeby robótkę dostał znajomy. Niech sobie chłopaczyna zarobi. Słyszałam wiele historii, na przykład o ledwie dukających po angielsku maturzystach, którzy tłumaczą listy dialogowe do seriali, bo tatuś ma akurat znajomego w danej telewizji, o koleżankach redaktorów w wydawnictwach, którzy oddają do redakcji teksty nadające się wyłącznie do wyrzucenia. Przykłady można by mnożyć. Tłumacz nie ma żadnych praw, nie chroni go kodeks pracy, nie istnieje związek zawodowy, który mógłby o jego czy jej prawa walczyć. Tłumaczeniami zajmują się często dyletanci, ludzie, których w ogóle nie wypada nazywać tłumaczami, a którzy swoją postawą i jakością pracy psują opinię tłumaczom z prawdziwego zdarzenia. W bankach i innych dużych firmach dokumenty tłumaczą pracownicy, bo po co zatrudniać biuro tłumaczeń, skoro ktoś może zrobić tę samą robotę w ramach etatu? Ponadto panuje dość powszechne przekonanie, że tłumaczyć potrafi właściwie każdy, kto jako tako zna język obcy. Można i trzeba próbować z tym walczyć, żądać większych stawek, tyle tylko że rozmowa wygląda zazwyczaj tak: Nie podoba się pani/panu wynagrodzenie? Trudno. Take it or leave it. Znajdę sobie innego jelenia. Przepraszam za ten ponury ton, ale jestem świeżo po lekturze Raportu o sytuacji tłumaczy literackich w Polsce. Włos się na głowie jeży. Po blisko dekadzie tłumaczenia tekstów literackich zostałam bezpowrotnie pozbawiona złudzeń. Żal... jak mówią moi uczniowie z gimnazjum
![]() ![]() Raport o sytuacji tłumaczy literackich w Polsce Sławomira Paszkieta można znaleźć na stronie STL (Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury) [url]http://www.stl.org.pl/lektury/[/url] |
|
||||
|
||||
![]() A mnie zastanawia to, jak bardzo zleceniodawcom brakuje zwykłego instynktu samozachowawczego. NIGDY W ŻYCIU nie poszłabym do dentysty, który robi plomby za 5 zł. W życiu nie kupiłabym kiełbasy po 2 zł kg. Nigdy nie wybrałabym się do biura podróży, oferującego 2 tygodniowe wczasy za 250 zł. Co więc, u licha, ciągnie zleceniodawców do "tłumaczy", tłumaczących za 4 zł od strony??? To, co się dzieje na rynku, to jakiś absurd. Zresztą dotyczy to nie tylko tłumaczeń. Mój ojciec jest architektem. Opowiadał, że kilka lat temu brał udział w przetargu na jakiś tam projekt. No i jedno biuro oferowało 300 tyś. za projekt, inne 320, jeszcze inne 290. Normalka. A jeden człowiek wychylił się z UŁAMKIEM tej kwoty. Oczywiście wygrał, co jeden z projektantów skwitował słowami: Panowie, spotkamy się tu za rok. I się spotkali, bo się okazało, że zwycięzca nie wywiązał się ze zobowiązania. Podobnie jest z tłumaczeniami. Będąc w Kijowie kupiłam kiedyś naprawdę ładnie wydaną książkę o mieście. Dość gruba, fajny papier, dużo zdjęć. Zrobiłam błąd, bo nie przeczytałam, co też siedzi w środku. A w środku... ANI JEDNEGO zdania, które byłoby poprawne. Konstrukcje w stylu: "wieża jest w 200 metrów wysoka", kupa błędów gramatycznych, leksykalnych itd. Cóż, ktoś sobie widocznie oszczędził na tłumaczu. Nie wiem, kiedy zleceniodawcy w końcu zaskoczą, że absurdalnie zaniżona cena = gwarancja kiepskiej jakości. Póki co jest tak, jak napisała przedmówczyni - nikt się nie pyta o umiejętności, doświadczenie itd. Pierwsze pytanie, jakie się słyszy, brzmi: ILE. Po nim ewentualnie następuje drugie: a czemu tak dużo. No ludzie...
Ostatnio edytowane przez idontlikemondays : 04-11-2012 o 14:10. |
|
||||
|
||||
![]() Cytat:
|
|
||||
|
||||
![]() Cytat:
Ale z drugiej strony wielu "naszych" również wykonuje branży krecią robotę, udowadniając zleceniodawcom, że po co szukać dobrego tłumacza, skoro pierwszy lepszy desperat zrobi to samo za batonika. Może gdybyśmy sami nie godzili się na niewolniczą pracę, to rynek sam by się uregulował. A tymczasem zapraszam na Oferię, albo na zlecenia.przez.net. Co druga oferta pochodzi od "tłumacza" po politechnice, z 20 letnim imponującym doświadczeniem, który gotów jest tłumaczyć ekspresem tekst techniczny za 10 zł brutto od strony, chociaż z palcem w nosie mógłby zażądać 10-krotności tej kwoty. Ale nie żąda, bo widocznie lubi zasuwać 24/7 za garnek zupy. |
|
||||
|
||||
![]() Ośrodek Rozwoju Edukacji ogłosił przetarg na tłumaczenie symultaniczne seminariów w Instytucie Yad Vashem w Izraelu.
12 dni tłumaczenia, 8 godzin dziennie. "Zamawiający nie zabezpiecza transportu." "Wymaga" jednego tłumacza przez te wszystkie dni. Całe ogłoszenie: [url]http://www.bip.ore.edu.pl/index.php?app=przetargi&nid=248&y=2012&status=1[/url] Najgorsze że tłumacze się zgłaszali.... No i jak to mówili nam na uczelni - If you are NOT a monkey, don't work for peanuts! Ostatnio edytowane przez karolineusz : 05-02-2012 o 22:24. |
|
||||
|
||||
![]() Jak ktoś płaci mało to znajdzie tylko tłumaczy z małym doświadczeniem i dostanie odpowiednią jakość.
|